poniedziałek, 30 maja 2011

Kuchenny piec kaflowy


Pora na pierwsze zdjęcia z naszego domu. Jak na razie będzie to jeden "mebel", który z pewnością postoi w jednym miejscu przez wiele lat:). Piec, który mamy w kuchni jest na pewno spełnieniem jednego z marzeń mojego męża. Jemu jakość szczególnie zależało na tym, aby w naszej kuchni znalazł się piec kaflowy. Ja też byłam za tą ideą, ale gdyby ktoś próbował mnie bardzo przekonywać (czy nawet przekupić ;), abym zmieniła zdanie, może i bym to zrobiła. Teraz jednak cieszę się, że tak sobie stoi, wygląda, a czasem grzeje, więc jest się do czego przytulić w razie braku męża;).  

   

Piec ma bradrurę, piec chlebowy, no i oczywiście blachę, gdzie można gotować. Zdarzyło mi się kilkakrotnie w tym roku ugotować na nim cały obiad. Szczególnie jest to fajne rozwiązanie w takich przejściowych porach, gdy już rzadziej pali się w centralnym, a jeszcze w domu (szczególnie wieczorami) jest dość chłodno.
Często słyszeliśmy od ludzi (głównie robotników, którzy przewijali się podczas budowy) "pani teraz to raczej piece rozwalają". Teraz jednak wielu osobom się podoba, szczególnie, że jest dość mały i zgrabny(jak na piec oczywiście:).





Przymierzamy się do wypieku pierwszego chleba. Nie wiem jakim cudem tyle czasu minęło, a nam nie udało się jeszcze tego zrobić. Relację z pieczenia na pewno pokażę:).   

Otoczenie pieca jeszcze niezagospodarowane. Myślę jednak, że z biegiem lat nazbiera się tu tyle rzeczy, że ciężko będzie pomieścić.



Ostatnio odkryłam, że nawet gdy w piecu się nie pali fajną atmosferę robią świeczki. Jak to świeczki na ogół ocieplają i wprowadzają nastrój. Białe kafle dodatkowo odbijają światło ściec i robi się jeszcze bardziej przytulnie:).
Pozdrawiam:) 

poniedziałek, 23 maja 2011

Kermesz i klucze

Mamy za sobą kolejną, krótką wycieczkę w góry. Może to i za duże słowo, bo były to raczej mniejsze górki i pagórki zielone w Beskidzie  Niskim:). Mniej więcej 22 maja w Olchowcu (malutkiej wiosce koło Dukli) odbywa się kermesz - łemkowski odpust cerkiewny. Można tam zobaczyć, zapoznać sie z kulturą, obyczajami i tradycjami Łemków. Kermesz organizowany jest już po raz dwudziesty pierwszy. My byliśmy drugi raz:). Ogólnie lubimy beskid i podoba nam się klimat panujący na kermeszu. Trochę straganów z rękodziełem, występy ludowych zespołów. Tym razem nie mogliśmy tylko potańczyć, czego bardzo mi brakowało, ale jednak o 20 godzinie myślimy już tylko o spaniu (Madzi oczywiście, nie naszym:). Mimo wszystko cieszę się, że udało nam się choć na chwilę wyjechać:). Chciałoby się jednak na dłużej...

Kilka zdjęć cerkwi i z procesji. To czesc imprezy mająca bardziej religijny charakter.




Jakiś czas temu coś wyszyłam. Klucze i powitanie po francusku. Mam juz ramkę i otoczkę do niej:) (wiem, że to się inaczej nazywa). Ramka narazie nie malowana. Zamierzam jednak pomalować ja: na biało, w przypadku gdy użyję obramówki, lub też na kolor ciemnego złotego dębu, gdy obramówki nie będzie. Taki właśnie  kolor mają nasze drzwi wewnętrzne, więc będzie to fajnie pasować. Obrazek ten ma wisieć w korytarzu i mają znaleźć się przy nim wieszaczki, abyśmy mogli wieszać tam  klucze:). 







Wszelkie sugestie dotyczące oprawy będą mile widziane:).
 Pozdrawiam:)

wtorek, 17 maja 2011

Majtki i majtochy

Jak dla mnie przebywanie w domu często nie sprzyja wzrostowi energii. Wciąż staram się zrobić "coś", jednak przy Madzi jest to dość ciężkie. Wiadome, że trzeba ugotować obiad, wyprać i sprzątać, wciąż sprzątać:). I to też robię, ale energii dodaje mi dopiero to, gdy mogę porobić coś bardziej kreatywnego:). Ostatnio poczułam przypływ, zarówno energii, jak i spokoju:). Chce mi się więcej rzeczy robić. Oby ten stan trwał jak najdłużej!!:). Staram się jak mogę, aby w tzw. międzyczasie "coś" stworzyć, w czymś posunąć się do przodu. Troszkę szyję, troszkę wyszywam, troszkę szlifuję:). Szlifuję stare meble. Jak na razie planuję mieć trzy tzw. starocie, które chcę samodzielnie odnowić. Będą to moje pierwsze próby, ale mam nadzieję, że jakoś dam radę. Wiem też już jak ma wyglądać nasza kuchnia. Już oczywiście co nieco w niej mamy, ale znalazłam inspirację na kącik jadalniany. Przedpokój też już mam w głowie poustawiany, więc teraz tylko czas na realizację planów:). Także mocy przybywaj!

Dzisiaj zamieszczam zdjęcia majtów. Majteczki w kropeczki i inne majtochy:).



 Zdjęcia tylko na sznureczkach, ale nieźle też prezentują się ubrane (tak przynajmniej twierdzi małżonek:).







Pozdrawiam:)

środa, 11 maja 2011

Kołderka

Kołderka, którą zaczęłam jeszcze przed przeprowadzką, czyli kilka miesięcy temu. Zaczęłam, a potem sobie leżała i czekała na dokończenie. Wymiary ma takie nijakie, ani to do łóżeczka, ani na duże łóżko. Mam nadzieję, że będzie się jakoś prezentować na średniej wielkości łóżku dla Madzi, jeśli takowe kiedyś kupimy (co oczywiście zamierzamy zrobić jeszcze w bliżej nieokreślonej przyszłości:).
Kurcze pikowanie to taka trudna sprawa jest. Nie wiem jak ktoś pikuje te duże kołdry 200x200cm, czy coś podobnego. Przecież to nie chce się zmieścić pod maszynę, spada ze stołu, i w ogóle taka kołdra średnio chce współpracować. Nie wiem czy kiedyś pokuszę się na wielką kołdrę. Jak na razie zmęczyłam moją pierwszą, trochę patchworkową, trochę aplikacjową:).








środa, 4 maja 2011

Niebieskie okna

W weekend majowy zaplanowaliśmy pierwszy wyjazd z Madzią w Bieszczady. Dotarliśmy jednak tylko do prawie Bieszczad, bo w okolice Sanoka. Ważną rzeczą w wyborze miejsca było to, aby coś się działo wkoło. Madzia bowiem jeszcze nie z tych, którzy podziwiają piękno przyrody, czy też słuchają odgłosów natury. Dla niej  im więcej się dzieje, tym lepiej. Odwiedziliśmy więc skansen, bo zawsze znalazł się tam ktoś z dzieckiem, do którego można się pouśmiechać, czy też różne większe osoby, które można zaczepiać. To ulubione zajęcia Madzi :).
Wyjazd ogólnie udany, głównie dlatego, że pierwszy od nie wiem jak dawna :). Powrotu wcześniejszego ze względu na pogodę i większego zmęczenia pomimo przejścia o wiele mniej kilometrów niż w dawniejszych czasach nie liczę. Wyjazdy z Madzią rządzą się innymi prawami :).

Niebieskie okna. Jakoś tak mi się bardzo podobają :). Oczywiście w drewnianych domkach, bo w murowanym jeszcze czegoś takiego nie widziałam i chyba dobrze, bo raczej średnio by to wyglądało:). Ogólnie chciałam mieć coś  w takim kolorze w domu, mebel znaczy się. Jak na razie jednak nie mam nic w takim odcieniu niebieskiego (intensywnym)  i jakoś nie wpasowuje się ten kolor w to co już mamy. Będę więc podziwiać tę niebieskość tylko na zdjęciach:).




I tak mi się jeszcze św. Franciszek spodobał :), a dokładniej ul, w takim oto  franciszkowym kształcie:).







Pozdrawiam:)