wtorek, 23 sierpnia 2011

Sukienka retro

Obiecany post z serii  "pierwszy raz szyję...". Tym razem jest to oczywiście wspomniana już wcześniej sukienka. Jak widać na wykroju (zdjęcie dwa posty niżej), góra sukienki może być różna. Są trzy opcje do wyboru:). Jako pierwszą wybrałam sukienkę z zabudowanym dekoltem,  wycięciem z tyłu w tzw. serek i kokardkami, a właściwie jedną, bo z drugiej zrezygnowałam.
Nie przedłużając pierwsze zdjęcia.


Kilka przemyśleń jeśli chodzi o szycie. Ogólne stwierdzenie - nie było najgorzej:). Uszycie góry i dołu sukienki poszło dość szybko. Najwięcej problemu sprawiło mi uszycie obwódki wokoło dekoltu i wycięcia z tyłu (zdjęć tyłu nie posiadam - nie pomyślałam o tym aby  się odwrócić;). Nie wiem też czy widać obwódkę, w każdym bądź razie jest. Źle zrozumiałam instrukcję, więc źle przyszyłam, sprułam, tak jeszcze ze dwa razy, bo coś było krzywo, albo szwy niedopasowane. W końcu udało się:). Już wiem, że szycie dekoltu w serek (w tym przypadku wycięcia z tyłu)  to nie takie hop - siup. Mam jednak nadzieję, że na przyszłość czegoś się nauczyłam (okaże się to przy szyciu następnej tego typu sukienki). W końcu po tylu pruciach wypadałoby ! :).
Jeszcze przećwiczyłyśmy z Madzią kilka podstawowych figur tanecznych:) i teraz już czekamy na wesele:).



Ktoś ma pomysły na fryzurę pasującą do tej sukienki? Jeśli tak, to z chęcią bym je poznała, bo u mnie w głowie pustka, a na głowie tylko koński ogon:).

Pozdrawiam:)

wtorek, 16 sierpnia 2011

Tort urodzinowy

Znowu nastąpiła dłuższa przerwa w blogowaniu. Wiadome -  urlop:). Co zaś się tyczy urlopu, to kolejny raz przekonałam się, że planować to sobie można... Moja lista "rzeczy do zrobienia" nie została zrealizowana, co oczywiście mnie nie zaskoczyło, gdyż liczyłam się z tym, że zrobię z niej tylko kilka rzeczy. Tak też się stało. Ważny był jednak dla mnie wyjazd. Kilka dni, gdzieś w górach, aby odpocząć i nabrać sił. Już myślałam, że może pogoda spłata nam figla (patrząc na tegoroczne lato), jednak, o dziwo, była dość udana. Po niecałych dwóch dniach, gdy już zrobiliśmy plany dotyczące tego gdzie idziemy, co oglądamy i kiedy, nasza Madzia niespodziewanie dostała w nocy gorączki. Ten scenariusz jest już nam dobrze znany - zapalanie gardła. Tak też było tym razem i nic innego nam nie pozostało jak szybki powrót do domu. Po kilku dniach zaczęła czuć się lepiej, lecz wtedy postanowiłam (nieświadomie) do niej dołączyć i również się rozchorowałam. I tak siedzę teraz i płaczę od kilku dni i już nie wiem czy to z powodu strasznego kataru, czy minionego urlopu;).
Tyle z negatywnych rzeczy. Teraz coś bardziej pozytywnego. Niedawno były moje urodziny. I z tego, blogowego miejsca chciałam pochwalić się swoim mężem, a raczej pochwalić męża, który w tym roku z tej okazji zrobił dla mnie tort. Wspomnieć muszę, że nie upiekł nigdy żadnego ciasta, tym bardziej tortu, także jest to jego pierwszy taki kulinarny wyczyn. Przepis na ten, bananowo - brzoskwinowy, tort, maż znalazł w internecie. I cóż można powiedzieć - wyszedł mu, więc myślę, że pochwała jest bardzo wskazana:).



Dzięki temu, że miałam tort, mogłam mieć i świeczkę, którą zdmuchnęłam, oczywiście pomyślawszy wcześniej życzenie:). A takie urodzinowe życzenie i to jeszcze ze świeczką musi się przecież spełnić:):).

Aby troszkę szyciowo było pokażę Wam kosmetyczkę, której właścicielką jest teraz moja siostra. Będzie jej służyć (gdy tylko zacznie się studyjny czas) do przechowywania tych wszystkich niezbędnych rzeczy, znajdujących się w torebce. Mam nadzieję, że siostra poskromi te gubiące się rzeczy, które na ogół najtrudniej jest znaleźć w chwili gdy je szukamy;).


Nie będzie dziś o sukience z poprzedniego posta. Sukienka ma się dobrze i już nawet "zaliczyła" jeden ślub. Nie posiadam jednak jeszcze zdjęć. Aby je zrobić muszę poczekać, aż mój płaczliwy stan minie i dopiero wtedy powstanie post z cyklu - moja pierwsza sukienka.
Na razie już tylko pozdrawiam i dużo zdrowia życzę (sobie i Wam!) :)