wtorek, 29 maja 2012

Szczęśliwe rozwiązanie

Już jest z nami nasza druga córa - Aleksandra :).
Na świecie pojawiła się 23 maja. Muszę przyznać, że bardziej obawiałam się tego porodu. Nie mam wprawdzie traumatycznych wspomnień po pierwszym, ale wiedziałam już co mnie czeka - ból porodowy. Chciałam, aby nie było gorzej niż poprzednio, abym dała radę urodzić, aby obyło się bez komplikacji, aby wszystko nie trwało za długo i oczywiście aby Ola urodziła się zdrowa. Planowałam też urodzić przed terminem, bo czasem jestem strasznie niecierpliwa, a co za tym idzie nie lubię czekania ;). Wiadomo jednak jak to jest z naszymi planami (niekiedy można rozśmieszyć nimi Pana Boga). Na szczęście  moje plany pokryły się z Bożą Wolą i poród odbył się szybko, bez komplikacji i po dokładnie dwóch dobach (co do godziny :), czyli najkrótszym z możliwych pobycie w szpitalu, mogłyśmy wrócić z Olą do domu. Urodziłam też przed terminem, na tyle, że pomimo mojego przygotowanie i oczekiwania, zaskoczyłam się, że to już :). Zaskoczenie moje było na tyle duże, że w szpitalu zjawiałam się "na czas" - dobrze, że nie zwlekałam dłużej.



W domu zaczynają u nas gościć kwiaty. Z racji tego, że wciąż brak tych ogrodowych, miejsce w wazonie zajęły polne.

Pozdrawiam :)

niedziela, 13 maja 2012

Po weekendzie

Witam po majowym weekendzie :).
Co prawda nie tak zaraz po nim, bo jakby nie było weekend minął już jakiś czas temu. Ostatnie dni mijają jednak tak szybko, że kilka dni, a nawet tygodni, określam jako "zaraz".
U nas majówkę spędziliśmy w domu, na dalszych pracach remontowych. Wszystkie prace, czyli malowanie, układanie podłóg robiła świetna ekipa w skład, której wchodzą - mój mąż i ja. Nie można też zapominać o Madzi, choć ona akurat miała inną wizję pracy i nie zawsze wiedziała co to znaczy współpraca. W ósmym miesiącu jednak i ja odpadłam z pola boju, bo prace na kolanach okazały się już dla mnie za trudne, więc w maju sam mąż "bawił się" z listwami przypodłogowymi. Na szczęście mamy już to za sobą, uff.

Jedyną atrakcją podczas majowego weekendu był grill, na który zjechało się kilku naszych znajomych z dziećmi. W sumie było sześcioro dzieci, trójka poniżej 3 roku życia, trójka poniżej 1 roku życia, a niedługo kolejne dwa maluszki dołączą do tej gromady. Jak widać dbamy tu o dodatni przyrost naturalny! :).

Nasze miejsce grillowe jest jeszcze całkowicie nieogarnięte. W każdym bądź razie trawa jest (choć przydałaby się jej jakaś terapia odnawiająca), rośnie kilka jabłonek, czereśnia, trzy brzózki i wiele różnych chwastów. Potencjał na stworzenie miejsca grillowego lub ogniskowego jest, choć teren wymaga jeszcze wiele pracy.



Wspominałam kiedyś o moim pokoiku do szycia. Już zaczyna jakoś wyglądać. Część rzeczy już posegregowałam. Wszystkie guziki, zamki, tasiemki, znalazły swoje miejsce wysoko na półkach. Tak jest zdecydowanie lepiej, gdyż Madzia potrafiła je roznieść po całym domu w zastraszającym tempie!
Dziś tylko malutka migawka, resztę pokoiku oraz sukienkę, która powstała dla mojej córy pokażę w następnym poście. Ostatnio wygrałam też candy, ale o tym również następnym razem. Teraz już jednak nic nie obiecuję i następny post napiszę szybciej lub później, a wszystko to zależeć będzie od okoliczności niezależnych już ode mnie... ;)













Dziękuję, że pomimo mojej małej aktywności blogowej, zaglądacie do mnie.
Do następnego razu:)