Jak na razie nie mamy w domu żadnego zwierzęcia. Psa, kota, czy coś podobnego, no nic. Żyjemy sobie sami we trójkę: ja, Sławek i Madzia:). Przez jeden dzień mieliśmy jednak jeszcze coś, a dokładniej gołębia. Nie znam się kompletnie na tych ptakach, ale wiem, że niektórzy je hodują. Taki właśnie gołąb z hodowli (zaobrączkowany i w ogóle) zatrzymał się u nas na podwórku i nie chciał dalej frunąć. Poszukaliśmy po internecie, mąż wykonał kilka telefonów i znalazł się właściciel gołębia. Najpierw telefon „panie, pan ma mojego gołębia”, potem przyjechał chłop na skuterze i zabrał swoją własność. Dokładnie zapakował gołębia pod siedzenie swojego motorka:/. Jak się okazało gołąb wypuszczony był przy granicy niemieckiej i miał wrócić do domu (na Podkarpacie). Prawie mu się to udało. Zabrakło tylko 10 kilometrów. No nic, nie znam się na hodowli i praktykach hodowców gołębi, na gatunkach, pomiarach przelotów, wypuszczaniu na drugim krańcu Polski, itp. Jeśli kiedyś zdecydujemy się na jakieś zwierzę to będzie to pewnie pies.
A jak na razie to zostaliśmy znowu tylko we trójkę:). Aha, mąż dostał także znaleźne.. chłop z wdzięczności przywiózł mu flaszkę ruskiej wódki.
A teraz jeszcze dwie poduszeczki. Bardzo podoba mi się materiał, z którego zostały uszyte:).
Najpierw falbaniasta.
Tak prezentują się dwie razem.
A tak wygląda sama poduszka z kokardkami w fiołki i inne kwiaty, które niestety nie jestem w stanie zidentyfikować:).
Pozdrawiam:)