poniedziałek, 22 października 2012

Jesienne kolory

Jak długo mnie tutaj nie było? Oj długo, długo. Pochłonęły mnie całkowicie codzienne sprawy.
Pierwszy raz zaprowadziłam córkę do przedszkola i nie wiedziałam, że będzie to tak stresujące przeżycie! Dla niej i dla mnie. Były łzy, początkowo nawet bardzo duży płacz i żale. Jakże mi ulżyło, gdy łzy codziennie były coraz mniejsze, a odbierając Madzię z przedszkola widziałam uśmiech na jej twarzy. Dziś znów niechęć do wyjścia z domu, związana z przerwą w uczęszczaniu do przedszkola. Na szczęście intensywność emocji już o wiele, wiele mniejsza :).

Siedzenie w domu, nieprzespane noce, katar, kaszel, to moja ostatnia codzienność. Każda inna aktywność (niż przebywanie w domu) była przeze mnie z chęcią podejmowana. Wprost rzuciłam się na układanie drewna i cieszyłam się pracą, którą mogę wykonać, nie słysząc przy tym płaczów, nie mając nikogo na kolanach, rękach, czy przy nodze :). A i praca pożyteczna, bo gdy drewno poukładane, węgiel przywieziony, to na zimę spokojnie można czekać:).

Byłam też na grzybach. Tylko raz, choć może i aż raz, bo myślałam, że wcale nie będę miała w tym roku tej przyjemności. Tak, dla mnie to wielka przyjemność -  takie chodzenie po lesie, szukanie, myślenie, odpoczywanie :).




















  







Zaczęłam szyć jesienną narzutę. Szyję, mając na to czasem 15, 20 minut. Raz wytnę, raz zszyję, raz wyprasuję. Wszystko robię na raty. Nie lubię tak, ale tylko tak na razie mogę. Chyba trzeba będzie do tego przywyknąć  ;P.






Wczoraj było pięknie. Nieprawdaż?

Pozdrawiam jesiennie:)