czwartek, 31 marca 2011

Zadziwienie

Przez ostatnie dni ładujemy się z Madzią serotoniną. Wiadome bowiem jest, że świeże powietrze i słońce stymulują wydzielanie tego hormonu szczęścia. Słońca ostatnio nie brakuje, więc korzystamy:). I dziwimy się. A głównie Madzia. Dziwi się widząc różne rzeczy dokoła. Wszak widzi je bardziej świadomie pierwszy raz. Płynie sobie rzeczka, chłopcy rzucają na boisku piłkami, kot wygrzewa się na słońcu, traktor czy też tzw. papaj jadzie ulicą, wszystko to powoduje wielkie zdziwienie i okrzyk "oooo" :). Tak to tylko dzieci potrafią się dziwić...

Jeszcze jedna kopertówka do kompletu. Z bonusem - falbanką:).




Pozdrawiam:)

niedziela, 27 marca 2011

Torebki z haftem i nie wiadomo co

Chyba nie jestem na razie przodującą blogerką. Słaba ta moja aktywność postowa. Powód? To właśnie takie nie wiadomo co. Nie wiem bowiem dokładnie jak ma wyglądać ten blog, o czym ma dokładnie być, co chce w nim dokładnie pokazać. Koncepcję mam, ale taką niedokładną, a ja bym wolała wiedzieć coś dokładniej, a przede wszystkim bardziej to czuć. Nie chodzi o planowanie wszystkiego wcześniej, ale poczucie, że ten blog jest taki "mój".

Blogi twórcze i wnętrzniarskie ( takie oglądam najczęściej), kojarzą mi się z podglądaniem tego co ktoś zrobił, kto jak ma w domu. Na ogół pokazywany jest oczywiście wycinek rzeczywistości, taki jaki dana osoba chce pokazać. Nie wiem jeszcze jaki będzie mój blog. Czy będzie bardziej szyciowy, o naszym domu, czy też będzie zawierał moje przemyślenia. A może będzie o wszystkim, bo tak jakoś ciężko mi się zdecydować.

Co do podglądania, to podglądnęłam kiedyś męża, że on czasem też lubi podglądać innych:).


Co zaś tyczy się niezdecydowania to np. jeśli chodzi o dom. W tamtym roku był wykańczany. W tym roku można już zacząć dalsze tworzenie naszej domowej przestrzeni. Wcześniej wiedziałam co, gdzie ma być i jakie ma być. Teraz już mniej jestem wszystkiego pewna. Czasem więc patrze to tu, to tam próbując coś podpatrzeć. Przede wszystkim jednak chce aby to, co powstanie było "moje", abym to ja się najlepiej w tym wszystkim czuła. Tak samo jest z tym blogiem.
Tak trochę więc poszukuję siebie:).

Do rzeczy jednak, do zdeklarowanego jak do tej pory głównego tematu bloga. Do szycia:).
Haft pokazany wcześniej został wykorzystany. Powstały także inne podobne i ozdobiły kosmetyczko/ kopertówki.




Pozdrawiam:)

wtorek, 15 marca 2011

Krakanie i wiosna

Wykrakałam. Po córce przyszła kolej na mnie. Miałam co chciałam. Sama się pochorowałam. Mogłam cały dzień spędzic w łóżku, bo nic innego nie byłam w stanie robic. Nawet czytanie odpadało, bo oczy od kataru miałam jak czerwone piłeczki pingpongowe:). Nie odczułam więc tej przyjemności o której pisałam (leniuchowanie, czytanie itp.). Już jest lepiej, więc próbuję nadrobic to, co miałam zaplanowane na sobotę. A miałam duuuuużo. Poczucie winy przy chorobie nie pojawiło się, ale zniecierpliwienie, że mi się nie poprawia, to i owszem. Nigdy więcej krakania!:)
Dziś torba. Trochę zimowa, bo z tkanin wełnianych, a trochę wiosenna przez ten żółty, jakby nie było bardziej wiosenny niż zimowy kolor.


Dobrze, że ta wiosna już idzie:). Już ją widziałam!:)

środa, 9 marca 2011

Słońce zza okna.

Już miałam nadzieję, że tej zimy ominą nas choroby. Niestety. Nie wiem jak, którędy i kiedy, ale choroba wdarła się do naszego domu. Głównie zaatakowała najmłodszego członka naszej rodziny - Madzie. Jej choroba wpływa jednak na wszystkich. Tak to bowiem zostałyśmy uwięzione w domu i zmuszone do patrzenia na to piękne słońce przez okna (w tym słońcu dopiero widac jakie są brudne!). Nie jest źle, ale o wiele lepiej byłoby gdybyśmy mogły wyjśc na pole (zewnatrz, dwór, czy kto jak woli:).
Teraz chorowanie nie jest już tak przyjemne jak kiedyś. Kiedyś fajnie było czasem pochorowac. Chodzi oczywiście o takie zwykłe chorowanie, trochę kataru, kaszel itp. Można jednak było poleżec w łóżku, poczytac coś, poleniuchowac bez poczucia winy. Mama starała się spełniac wszystkie zachcianki np. jedzeniowe, bo wiadome, że choremu więcej wolno:). Teraz jednak już się to tak nie opłaca. Już jestem na tej drugiej pozycji. Teraz to ja biegam z syropkami i wymyślam sposoby jak przekonac córę aby wypiła następną dawkę leku. Gdy ja się gorzej czuję i tak muszę pewne rzeczy zrobic. Mąż w pracy i nie ma kto bawic sie w opiekuna. Fajny byłby jednak taki jeden chorobowy dzień:). Jeden, bo gdyby było dużo takich dni, to byłoby to już dobijające.

Wciąż nasuwają mi się obrazy wyszyte haftem krzyżykowym. Dlatego dziś znowu haft. Obraz wyszyty dla kuzynki i jej męża jako prezent ślubny. Byłam świadkiem i ogarnięta poczuciem powagi powierzonej funkcji, chciałam dac prezent, który nie zginie wśród innych :). Nie zginął :).





Pokazując te obrazy, przypomniałam sobie, że przecież lubię wyszywac. Gdy współpraca z maszyną nie układa się pomyślnie biorę się za krzyżykowanie:). Zaczęły więc powstawac nowe rzeczy. Nie obrazy, ale drobne motywy, które mam zamiar w niedługim czasie gdzieś wykorzystac:) .






Pozdrawiam :)

wtorek, 1 marca 2011

Bieszczady i torebka

To nie ja byłam w Bieszczadach. Niestety. Był tylko mój mąż. Pojechał na organizowane, przez naszego kolegę, co roku, w Lutowiskach, wyścigi psich zaprzęgów - W Krainie Wilka. Ja zostałam z Madzią w domu, gdyż jeszcze jest trochę za mała na tego typu imprezy. No i tak jakoś szkoda, bo brakuje poczucia tego klimatu, pośpiewania, potańczenia. Sławkowi chyba nawet brakuje bardziej, bo częściej tam bywał i był bardziej w to wszystko zaangażowany. Dlatego też pojechał sam.

Tęskni nam się za Bieszczadami, Beskidami, wyjazdami, wędrówkami i śpiewaniem, gdy któryś
z chłopaków zagra na gitarze. To w Bieszczadach, choć może i częściej w Beskidzie Niskim, poznawaliśmy się ze Sławkiem. Tam to sobie chodziliśmy, spaliśmy w schroniskach, rozmawialiśmy, kłóciliśmy się czy milczeliśmy... aż zostaliśmy małżeństwem. Teraz Madzie musimy poprzeganiać trochę po tych górkach i pagórkach. Dom już zbudowany, więc myślę, że zaczniemy już w tym roku. Niech no tylko zrobi się cieplej:).

Dziś będzie troszkę o szyciu. Miała być czarna spódnica. Niestety na robionych wieczorem zdjęciach wychodzi jak czarna plama. Nie widać np., że ma zakładki, a ma:). Dlatego spódnica będzie, gdy znajdzie się fotograf, który zrobi zdjęcie w świetle dziennym. Ze spódnicy akurat jestem zadowolona, więc czarnej plamy nie pokaże, musi być widać, że zakładki ma:).
Dziś torebka. Już dość dawno uszyta. Jak dla mnie dość duża. W takie oto kwiatowe motywy.





Pozdrawiam :)