Budując nasz dom kierowaliśmy się zasadą: wykańczamy go na tyle, aby można było w nim zamieszkać, potem zaś kończymy, już w wolniejszym tempie, wszystko to, co zostanie do zrobienia. Tak też uczyniliśmy;). Wprowadziliśmy się do naszego domu i na początku ciężko było poznać, że już tam mieszkamy. Może tylko firanki i światła w oknach na dole, zdradzały czyjąś obecność. Plac przypomniał jeszcze plac budowy, gdzie pełno było nierówności i różnego rodzaju chwastów. My już jednak mieszkaliśmy i cieszyliśmy się z tego bardzo:).
Wiadomym jest, że wprowadzając się musieliśmy mieć w miarę urządzoną kuchnię, bo bez tego ani rusz. Od roku w kuchni niewiele się zmieniło. Kilka drobnych rzeczy udało się dokończyć, wiele drobnych i kilka grubszych czeka na swoją kolej. Może i tak jest lepiej, bo pomimo tego, że miałam w głowie wizję kuchni, to wciąż pojawiają się nowe pomysły i pewnie jeszcze pod wpływem różnego rodzaju blogów, czy gazet o wnętrzach, pojawią się kolejne :). Pomysły te nie będą też realizowane od razu, bo inne pomieszczenia czekają na uwagę i odrobinę troski :).
Dzisiaj zapraszam do naszej kuchni. Nie jest to jej ostateczny kształt, ale dość wyraźny zarys. Wszelkie zmiany, te małe i większe, będę prezentować w miarę ich powstawania, w przyszłości :).
Pozdrawiam:)